Na łatwiznę … czyli koszyczki z płatkami róż





Bywają takie dni w moim życiu, że nic, ale to nic mi się nie chce. Bywa też tak, że nic, ale to nic nie wychodzi :-( Najlepiej siedzieć wtedy pod swoim ulubionym kocykiem, popijać ulubioną kawkę lub herbatkę, słuchać muzyki lub radia lub siedzieć nad książką lub nic, ale to nic nie robić …
Bywają takie dni …
Właśnie takiego dnia zadzwoniła do mnie Magdolina …
i oświadczyła, że ma w nosie, że mi się nie chce, bo jej się akurat bardzo chce i bardzo potrzebuje mojego towarzystwa … Pomyślałam, że może to nie głupi pomysł, że obecność drugiego człowieka, bratniej duszy dobrze wpłynie na mój stan  - nie tylko duszy :-)
Wstałam … ubrałam się … nawet makijaż lekki udało mi się zrobić.
Spojrzałam krytycznym okiem Perfekcyjnej Pani Domu na wygląd mojego mieszkania i stwierdziłam – trudno, Magdolina nie takie rzeczy w życiu widziała, zniesie i to!
Ale, ale !!! Matko, matko … co ja zrobię!!! Wpadłam w panikę, jakby się zbliżał co najmniej Koniec Świata …  Bo bałagan mogę mieć, wyglądać jak strach na wróble też (w końcu mam tą swoja chandrę, no nie?), ale przyjmować Magdolinę o suchym kubku kawy? NIGDY!
Zajrzałam szybciutko do lodówki, zrobiłam przegląd szafek w produktach sypkich i w słoiczkach „do zadań specjalnych”, uruchomiłam kompa by przeszukać szybko moją książkę kucharską i … Nic
Za mało czasu, za mało lub brak składników – całkowita degrengolada, masakra, koncepcji brak.
I wtedy jak u Pomysłowego Dobromira (to za moich czasów), u Pomysłowego Wnuczka u trochę młodszego towarzystwa :-) pojawiła się myśl…


Skoczyłam do sklepu po gotowe ciasto francuskie, wyciągnęłam
z zakamarków lodówki słoiczek ucieranych płatków róż z cukrem i szybko powstały koszyczki różane
Czasem pozwalam sobie na tę łatwiznę … zresztą nie miałam zbyt dużego wyboru. Alternatywą było gotowe ciasto, a tych raczej nie preferuje się już od dawna:-)
Dodam, że płatki róż zbieraliśmy sami pośród nadmorskich krzewów różanych obrastających przybrzeżne pasy zieleni,  a pan K. sam ucierał tysiące różowych płatków róż posypując je sowicie cukrem.


Potem wystarczyło je dobrze „upchnąć” w słoiczkach
i oto są.


Magdolina przyniosła dużą porcję przepysznych lodów, ja podałam różane koszyczki i kawuchę i wypędzałyśmy z siebie wzajemnie złe i jeszcze gorsze nastroje.
Poprawiłyśmy cudownym wieczornym spacerem – tego mi było trzeba.

Potrzebne będą:
  • 1 paczka cienkiego ciasta francuskiego
  • 1 słoik utartych płatków róż lub dowolna konfitura (coś bardzo aromatycznego lub kwaśnego)
  • 1 jajko
  • 2 łyżki cukru-pudru

Jak wykonać :
 
Rozgrzać piekarnik do temperatury 180 stopni C.
Wyjąć ciasto z lodówki (powinno być schłodzone) i rozwinąć.
Pociąć na równe trójkąty (wielkość trójkątów pozostawiam Wam do wyboru ).
Na trójkątach położyć porcję róży/konfitury i zwijać w rogaliki – to znaczy od najszerszego boku trójkąta do czubka. Boki zlepiam i w ten sposób tworzę tzw. koszyczek.
Przed włożeniem do piekarnika smaruję każdy koszyczek rozmąconym jajem.
Piekę na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia przez 15 do 20 minut. Wyjmuję kiedy koszyczki są rumiane.
Na koniec posypuję cukrem-pudrem.
 
Dobre są ciepłe, ale najlepsze są przestudzone bo chrupiące.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kiszenie żuru, czyli o tym, jak Dziadek żur kisił

Pierogi z ziemniakami i kapustą kiszoną

Wielkanocna baba cytrynowa