Co piątek to samo. A właściwie to co dziennie to samo, tylko w piątek jeszcze trudniej. Czy wy też macie podobnie? Codziennie zadaję sobie sakramentalne pytanie – co dziś na obiad? I nie chodzi o to, że brak mi pomysłów, o nie! Pomysłów mam bardzo dużo i mogłabym sypać nimi jak z przysłowiowego rękawa. Chodzi o to, że mój syn połowy tego „rękawa” nie tknie :-( więc muszę tak „kombinować” aby dostarczyć młodemu i rozwijającemu się człowiekowi wszystkich niezbędnych składników odżywczych w taki sposób aby się nie zorientował, że je np. cebulę, brokuły czy marchewkę (to tylko przykładowe warzywa które przemycam na różne sposoby). Podobne kłopoty są z wieloma warzywami, owocami, mięsem, wędlinami, rybami itp. Itd. Jeśli macie w domu niejadka to wiecie o czym piszę i z czym się borykam i co muszę zrobić aby podać swojemu dziecku w pełni zbilansowany posiłek. Przyznam się, że już teraz wrzuciłam na tzw. luz, ale wcześniej przeżywałam straszne męki kiedy mój niejadek...