Pasztet z lędźwianu
-
Na specjalne życzenie jednej ze stałych czytelniczek tego bloga podaję dzisiaj przepis na pasztet z lędźwianu.O tej roślinie pisałam już kiedyś przy okazji wpisu o zapomnianych gatunkach roślin takich właśnie jak lędźwian czy topinambur.
Składniki:- 0,5 kg lędźwianu
- 1-2 marchewki
- 1-2 cebule
- 1 łyżka stołowa zmielonego i odtłuszczonego siemienia lnianego
- 1 łyżka stołowa słonecznika łuskanego
- 2 ząbki czosnku
- 1 jajo (można zastąpić jajko zmielonym
i odtłuszczonym siemieniem lnianym w dodatkowej ilości 1 – 2 łyżek stołowych) - 2 łyżki stołowe oleju rydzowego (można zastąpić go olejem rzepakowym)
- sól, pieprz do smaku
- łyżeczka siemienia lnianego oraz łyżeczka słonecznika albo na przykład czarnuszki – do posypania po wierzchu pasztetu
Wykonanie:
Lędźwian namoczyć w dużej ilości wody najlepiej dzień wcześniej. Gdy mocno spęcznieje odlać z niego wodę i zalać ponownie świeżą. Woda powinna zakrywać lędźwian na wysokość powyżej 2 cm.
Po namoczeniu gotować lędźwian (gotować jakieś 50-60 min) na wolnym ogniu dodając do garnka pokrojoną cebulę, marchew i czosnek oraz sól i pieprz wg uznania.
Po ugotowaniu i przestudzeniu zawartości garnka całość zblendować lub zmielić dodając jeszcze ziarna słonecznika.
Zmielony lub zblendowany lędźwian z warzywami wymieszać z całą porcją ciemienia lnianego i olejem rydzowym, a także jajem – jeśli zdecydowaliście się na taką opcję.Jajo dobrze wcześniej roztrzepać. Wszystko bardzo starannie wymieszać.Masę pasztetową, która powinna być o konsystencji gęstej papki włożyć do foremek wyłożonej papierem do pieczenia. Masę lędźwianowi wygładzić w foremkach, posypać ziarnami słonecznika i siemienia lnianego albo czarnuszką.
Piec w temperaturze 200 stopni Celsjusza w piekarniku bez termo obiegu.
UWAGI:- Jeśli do gotowania lędźwianu użyliśmy zbyt dużo wody, to po jego ugotowaniu wodę można odlać (jeśli się cała nie wchłonęła), ale nie odsączajcie go na sicie, bo wtedy pasztet może wyjść za suchy.
- Jeśli do lędźwianu dodacie śliwki suszone, oliwki lub pomidory suszone albo żurawinę uzyskacie lędźwianowy pasztet o wybornym smaku.
- Jeśli do pasztetu używacie pomidorów suszonych w zalewie z olejem - należy zmniejszyć ilość oleju z przepisu, a zamiast niego dodać np. 1 łyżkę oleju z pomidorów.
- Do pasztetu można również dodać z powodzeniem świeżych ziół – próbowałam na razie z tymiankiem (gdy robiłam pasztet z dodatkiem pomidorów).
Życzę wszystkim udanego wypieku :)
Proszę o informację jak długo piec pasztet (jest tylko info o temperaturze?
OdpowiedzUsuńDzień dobry, zwykle nie odpowiadam na anonimowe komentarze bo jakoś dziwnie odpowiadać anonimowi :(
UsuńNie wymagam wiele, wystarczy podpisać się imieniem lub nikiem, ot zwykła prośba ....
__________________________________________________________________
Jeśli zaś chodzi o czas pieczenia, to sprawa nie jest tak oczywista gdyż pasztet piekę tak długo jak trzeba ... oznacza to, że zwykle jest to uzależnione od tego jak szybko pasztet się zarumieni i w środku stanie się odpowiednio suchy.
Zwykle piekę od 40 minut do 60 minut.
Dzień dobry, czy można zastąpić czymś słonecznik? Niestety jestem uczulona (również na pestki dyni :()
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Agnieszka
Agnieszko, oczywiście że można. Już w samym przepisie piszę, że można dodać słonecznika lub czarnuszki. Można też zrobić ten pasztet z żurawiną. Smakuje równie dobrze. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego wypieku i ciepłych świąt :D
UsuńDzień dobry, chciałabym zapytać, dlaczego siemię lniane powinno być odtłuszczone? Ja zwykle używam "normalnego" ziarna i mielę bezpośrednio przed użyciem. Czy mogę tak zrobić i tym razem czy jednak odtłuszczenie jest tu istotne? Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam, Monika
OdpowiedzUsuńDziękuję z komentarz p. Moniko.
UsuńKorzystałam ze starego i sprawdzonego przepisu p. Joli (patrz przepis)więc niczego nie zmieniałam.
Oczywiście, że można dodać zwykłego siemienia lnianego. Zawiera np.więcej mikroelementów (siemię lniane odtłuszczone jest produktem, który powstaje jako odpad z tłoczenia oleju lnianego).
Pozdrawiam serdecznie
Będę jutro piekła pasztet wg Pani przepisu drugi raz. Wcześniej wyszedł przepyszny i mam nadzieję, że ten jutrzejszy też taki będzie :) Kasia
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę - powodzenia :)
OdpowiedzUsuńA może zrobi Pani zdjęcie i przyśle do mnie na FB albo na adres bloga: szkatulkacook@gmail.com - umieściłabym je pod wpisem o pasztecie z lędźwianu.
Serdecznie pozdrawiam